niedziela, samo południe
przed chwilą wstaliśmy z łóżka
niechętnie wychodzimy z domu
przesyłka w paczkomacie nie poczeka
słońce świeci, kawa w łapie
dzieci na zimowiskach
z placu zabaw nieopodal dobiegają nas śmiechy, krzyki i płacz dzieci
zerkamy w tamtą stronę
mąż: parę lat temu wracałabyś już stamtąd…
ja: mhm…
mąż: i dzwoniłabyś, że mam już grzać zupę…
ja: mhm…
ponownie zerkamy na plac zabaw
z odrazą 😀
i z uśmiechem na twarzy, powoli zmierzamy do samochodu 😀