niedziela rano
Kacper robi sobie śniadanie
– co robisz?
– tosty… ale widziałem ostatnio takie pancake’i… ustawione w stosiku, pomiędzy nimi masło…. na górze roztopiona czekolada i truskawka… mmmm…
– no dobra… ale to można zrobić w wersji oszczędnościowej – chodzi mi o kalorie
– tak, tak! jak ty już zrobisz wersję oszczędnościową to tego nie da się zjeść! wystarczy, że zaraz będę jadł tosty z tym twoim ketchupem “zero soli, zero cukru, zero smaku”!
zła mama!
Nadia leży ze mną na sofie
gadamy
głaszczę ją i przytulam
kot też by chciał 🙂
zwraca na siebie uwagę drapiąc sofę
Nadia go strofuje:
- Franek! nie rób tak! zły kot!
gadamy dalej
ale patrzę na Franka, żeby w porę zareagować, gdyby znowu chciał niszczyć sofę
cała uwaga nie jest skupiona na Nadii
co ona oczywiście zauważa - mamo! nie patrz na niego!
- no dobra, dobra – uspokajam i skupiam uwagę na córce
ale… po chwili zerkam na kota, to silniejsze ode mnie 🙂
no i długo nie muszę czekać… - powiedziałam ci coś! zła mama!
coś dobrego?
- mamo, ja chcę coś dobrego!
- a co?
- nie wiem…. chipsy?
- Nadusiu…
- no to lubisia!
- Nadusiu…
- no co?
- ja się obawiam, ze ty potem będziesz miała do mnie pretensje, że ci pozwalałam jeść takie rzeczy i będziesz płakać, że przytyłaś…
- a czy ja kiedyś płakałam, że przytyłam??!!
- no nie… ale…
- no właśnie!! to ty płaczesz, że przytyłaś! albo, że ci zwiędły cycki!
😀 😀 😀
taka gra
ogarniamy się po tych przydługich świętach
pranie, sprzątanie, zmywarka, odkurzacz
z przerwami na pracę zawodową
– aha! rozpakowałem Nadię po wyjeździe! – melduje mąż
– ekstra! – biegnę na górę, ale chwalę, żeby wiedział, że jestem mu wdzięczna
bo naprawdę jestem
i cieszy mnie to, więc jestem w dobrym humorze
patrzy za mną, więc kręcę tyłkiem wchodząc po schodach
w przykrótkiej koszulce
już sobie wyobrażam to zachwycone cielęce spojrzenie
już się cieszę, że po tylu latach ciągle jest ten prąd między nami
– nie graj ciałem – słyszę z dołu
😀 😀 😀
bmw
upiorny wtorek po świętach, rano
zawożę dzieci do szkoły
jedno patrzy tępo w okno, drugie prawie śpi
Kacper: a wiesz, mamo, że ja mam ostatnio fazę na obserwowanie ludzi, którzy jeżdżą “elkami”?
ja: naprawdę? a po co?
Kacper: bo to ciekawe. ostatnio taki gość na pewno nie zdał, bo na tym skrzyżowaniu, do którego dojeżdżamy, skręcał w lewo i nie włączył kierunkowskazu
ja: no, to rzeczywiście, mógł nie zdać, bo to poważny błąd..
Nadia: może jeździł bmw…?
wulgaryzmy i inwektywy
Nadia gra w jakąś grę na telefonie.
ale coś jej nie idzie
- ja pier…
- Nadia! – oburzam się
- no co? – oburza się ona
- jak ty się wyrażasz?!
- normalnie!
odpuszczam
ale po chwili…
- no, ja pier…!
- Nadia! -krzyczę, bo nie mam już argumentów – Bob! powiedz jej coś!
- Nadia, nie używaj takich słów! co to ma być?! – odzywa się z drugiego pokoju ojciec
- brawo, mamo, właśnie otrzymałaś przydomek “sześćdziesiona”!
magia świąt
wigilia, 7 rano
nasze dzieci są niesamowite
nie tylko w święta 🙂


precyzja to podstawa
Nadia nerwowa, bo powinnyśmy już wychodzić z domu
- mamo, no chodź! do kogo ty teraz dzwonisz?!
- do elektryka
- a nie możesz tego zrobić z auta?
- mogę, ale i tak czekamy na twojego ojca
- tato, pospiesz się!! ja się umówiłam na konkretną godzinę!
- na która?
- na 14. około.
nierozgarnięta ja
rozmawiam z Kacprem:
- mamo, zgłosiłem się, że na wigilię klasową upieczemy piernik
- aha… no… ok…
- ….i zrobimy uszka z barszczem…
- Kacper!!
- no co?
- ile masz osób w klasie?
- trzydzieści
- no. to policz z 5 uszek na osobę
- no. to będzie 150.
- no właśnie!
- spoko, mamo, zrobimy. będę ci pomagał!
- no dobrze. tylko ja nadal nie rozumiem, dlaczego to zawsze ja muszę takie rzeczy robić? nie ma innych matek?
— wymowna cisza — - mamo…
- no?
- a ty się jeszcze nie zorientowałaś, że zawsze tak jest?
- no zorientowałam się. ale dlaczego?!
- jeszcze tego nie ogarnęłaś? bo ja na początku semestru broję, łapię punkty ujemne, a przed świętami tym gotowaniem zawsze nadrabiam 🙂
🙂 🙂 🙂
komu wolno studiować?
rozmawiam z Nadią o szkole:
- a w przyszłym tygodniu będę poprawiać historię
- no super, to musisz się pouczyć
- pomożesz mi? pouczymy się w weekend?
- tak!….. ale… czekaj… w ten weekend mam studia…
- nie! nie jedź! nie potrzebujesz tego! ja cię mianuję doktorem mojego życia!