szczwany lis

córeczka wróciła z obozu
napawa się życiem rodzinnym
– mamo, a co zrobisz mi jutro na śniadanie?
– nie wiem, a co byś chciała?
– zrobisz gofry?
– niechętnie
– dlaczego?
– bo mi się nie chce
chwilowa pauza. Nadia myśli.
– no, a o której ty wstajesz? – pyta po namyśle
– a jakie to ma znaczenie? – uśmiecham się, bo już chyba wiem, do czego zmierza 🙂
– o siódmej, jak zwykle! – z przekąsem odpowiada mąż
– no! to na dziesiątą zdążysz zrobić mi gofry!

taki mamy klimat…

niedziela, samo południe
przed chwilą wstaliśmy z łóżka
niechętnie wychodzimy z domu
przesyłka w paczkomacie nie poczeka
słońce świeci, kawa w łapie
dzieci na zimowiskach
z placu zabaw nieopodal dobiegają nas śmiechy, krzyki i płacz dzieci
zerkamy w tamtą stronę
mąż: parę lat temu wracałabyś już stamtąd…
ja: mhm…
mąż: i dzwoniłabyś, że mam już grzać zupę…
ja: mhm…
ponownie zerkamy na plac zabaw
z odrazą 😀
i z uśmiechem na twarzy, powoli zmierzamy do samochodu 😀