przypadek kliniczny. nieuleczalny.

mój mąż
cierpiący na ból kręgosłupa
leży i marudzi
– zrób mi kolację! jakąś dobrą!
robię. przynoszę. stawiam przed nosem.
– chodź tu, daj mi tabletkę….. przyklej mi ten plaster, ała, ałaaaa!!!
szału można dostać
ale przyklejam
jęczy dalej
talerz z kanapkami stoi nietknięty
– kolację zjedz! – mówię w końcu
– nie będziesz mi mówić, co mam robić!

przypadek kliniczny. nieuleczalny.
😀

za dobra

przy kolacji
Nadia: aha, mamo, i dajesz złotówkę! (mamy taki zwyczaj: płacimy za brzydkie słowa do wspólnej kasy)
ja: za co?!
Nadia: no wiesz, na schodach… (wchodziłyśmy po schodach do domu i na drugim piętrze spadł mi pen drive.. na sam dół)
ja:  ale powiedziałaś, że mi wybaczasz!
Nadia:  ale zmieniłam zdanie
ja: ale ja już nie mam kasy, wszystko wydałam
Bob: ciekawe na co!
ja: najpierw na jakiegoś bezdomnego na parkingu, potem na zakupy, a potem musiałam wrzucić do skarbonki na jakieś chore dziecko, sami chcieliście!
Kacper: ja nic nie mówiłem!
Nadia: a ja tylko zapytałam: “możemy?”, a ty się od razu zgodziłaś!
ja: no… a co miałam… zrobić?
Kacper: mamo, bo ty jesteś za dobrą matką! cały czas ci to tłumaczymy!

twarożek i posłuszeństwo

Kacper i Bob jedzą kolację
twarożek z rzodkiewką i bułki z masłem
każdy smaruje sobie sam
Kacper nieudolnie
– synu, jak patrzę, co ty robisz, to mi się odechciewa! dawaj mi to tu!
– no dobra
– i idź do kuchni po czysty talerzyk
Kacper idzie, ale w kuchni patrzy na mnie nieprzytomnym wzokiem
zapomniał
– co chciałeś, synu?
– eeee… ścierkę?
– talerz! – Bob nas słyszy z pokoju
– a, talerz, mamo!
– ok. mały?
– tak
bierze talerzyk i rusza do pokoju
– normalny! – wydziera się Bob
Kacper zawraca w połowie drogi i sięga ze śmiechem po ‘normalny’ talerzyk
– jak ja się tego ojca nie słucham!

4 lata temu

czyli Kacper lat 4,5, matka lat 38 🙂

wyznanie miłości
Kacper: mamo, wiesz, że cię kocham?
– wiem, ja też cię kocham
– ale ja cię kocham jak wszystkie kwiatki i wszystkie słodycze…i wszytkie moje dinozaury
– taak? a ja cię kocham jak lego chima (myślałam, że wzbiłam się na wyżyny kacprowego postrzegania świata)
– ooo! (jednak udało mi się go zaskoczyć) a ja cię kocham jak angry birds star wars!
no i who’s the boss?

tęsknota

córeczka mi wyjechała
na cały tydzień
czy da radę?
czy ja dam?
w kuchni stoi jej owsianka
niedokończona ranem
z tęsknoty
zjadłam
i wylizałam miseczkę

broń ostateczna

niedziela rano
po śniadaniu
Kacper ogląda bajki w tv
Bob: Kacpi, bierzemy rowery i jedziemy na Papry
Kacper: nieeee!
Bob: no chodź, pojedziemy sobie na lody, albo na Colę, pobawisz się na placu zabaw….
Kacper: nie, tato, to jest za daleko…
Bob: przecież jeździliśmy już na Papry razem i dałeś radę
Kacper: ale nogi mnie potem okropnie bolały!
Bob: dasz radę, no chodź!
Kacper: no nieee, tato….
Bob: bo sięgnę po broń ostateczną i powiem mamie!

krew z krwi

jedziemy z Nadią na koncert chóru gospel
w radio łzawa piosenka Kasi Stankiewicz
– mamo! głośniej!
śpiewamy:
– paaamięęęętasz…. jak rano piłeś deszcz…. parasolem
i do drzeeeeew przytulałeś sięęęęęę

🙂 tak wiem, beznadzieja 🙂
dla nas super
Nadia zachwycona
wyciąga razem ze mną najdłuższe dźwięki

– mamo!
– no?
– chłopaki tego nie lubią
– wiem

🙂

Nadia Najgroźniejsza Pierwsza

odbieram Nadię z przedszkola
w doskonałym humorze
super
wsiadamy do samochodu
– mamo, zrób głośniej
– o, mamo, zobacz jakie kwiaty! (róże to były)
– a wiesz, że ja nie zaproszę Tomka na moją imprezę? bo on już nie kocha Darii, tylko Lenę…
– Nadia, daj pomyśleć przez chwile!
z tyłu cisza
po chwili próbuję nawiązać kontakt
– Nadina, jesteś tam? stało się coś? obraziłaś się?
cisza
– Nadia?

– mamo. nie zadzieraj ze mną.

mam co chciałam

niedziela, samo poludnie
najwyższa pora przebrać się
i pościelić łózka
no to ogarniam na lekkim wkurwie
ja: Kacper, dawaj tego miśka, Nadia kocyk! proszę to zanieść do łóżek!
Nadia: nieeeee!  – kocyk to jej fetysz 😀
ja: Nadia, dawaj ten kocyk! w ogóle to trzeba go już wyprać, jest taki brudny…
Nadia: nie jest!
ja: jest! i śmierdzi!
Nadia: mamo! nie śmierdzi! każdy ma inny węch! nie oceniaj!!!

udanego dnia!

  • mamo, miałaś dzisiaj udany dzień?
  • no, w miarę, a czemu?
  • bo mam dla ciebie prezent, tylko zapomniałem ci go dać:

“dobrego dnia, muter!”