– mamo, a co robisz?
– maluję paznokcie
– ooo, a ja też chcę mieć pomalowane!
– ok, to zaraz ci pomaluję
– ale na różowo!
– ale ja nie mam różowego lakieru do paznokci
– no to na kolorowo!
proszę bardzo:
nieidealna matka idealnych dzieci i idealna żona nieidealnego meża
– Kacper, fajnie było na basenie?
– no, zrobiłem poczwórnego fikołka pod wodą!
– super! a kto z tobą chodzi na basen?
– no, wszyscy!
– Igor?
– tak
– a Stasiu?
– też
– a kto jeszcze?
– no wszyscy! aaa, długo by opowiadać!
:-)))))
8:00 rano, Nadia śpi w najlepsze
hmmm… nie należy do skowronków, moja krew 🙂
– Nadusiu, wstawaj – delikatnie próbuję ją obudzić
– po co? – burczy Nadia
– bo musimy iść dzisiaj wcześniej do przedszkola
– nie, ja nie chcę!
– a dlaczego?
– bo tam jest Leon, a on ciągle i ciągle chce mi dawać całuski!
Kacper: dla pani Eli to wyrwałbym sobie serce i dał jej
ja: naprawdę?
Kacper: no! i jeszcze dałbym jej mój mózg, żeby myślała mną i panią
🙂
Nadia: mamo, a możesz mi tu włączyć bajki?
nie zdążyłam się wypowiedzieć, kiedy nastąpił atak:
– piiiis! pis!
na obronę córki nie działa fakt, że angielskiego dopiero się uczy! 😉
– mamo, a mogę przy komputerze zjeść jabłko? mamo?
– …
– co? mamo?
– … (milczę i unikam)
– mogę przed komputerkiem zjeść jabłuszko? prooooszęęę! proszę!
– Kacper… – zaczynam słabo
– przecież ono się nie kruszy i nie wyleje! to co? mogę, mamusiu?
no i weź tu się nie zgódź!
niedziela, lody w samo południe
przechodzimy obok kościoła
słychać księdza odprawiającego mszę
Nadia: a kto to mówi?
ja: ksiądz
Nadia: a księżniczka?
ja: nie książę, tylko ksiądz, Nadusiu! w kościele!
Nadia: no wiem! a księżniczka? gdzie jest?
wracamy od dziadków
A4
korek, roboty drogowe, korek, roboty drogowe
Nadia zasnęła, Kacper zniecierpliwiony
– oo, mamo, tak jedziemy i jedziemy tą drogą do nieskończoności, że już całkiem zapomniałem, że byliśmy u babci i dziadka!
scena nr 1
śniadanie, biegam po kuchni
Nadia kicha
– mamo, nie powiedziałaś mi “na zdrowie”!
– przepraszam, Nadusiu, na zdrowie!
– już przepadło!
scena nr 2
wieczór, Kacper myje zęby
nagle wypada mu szczoteczka z rąk
– psiakrew!
Nadia u dziadków
rozpuszczona jeszcze bardziej niż zwykle
jest śpiąca i każe się nosić na rękach
no to noszę 🙂
każe się zanieść do drzwi wejściowych
bo chcę pooglądać kwiatki w ogródku babci
– o jakie ładne!
– a wiesz jak one się nazywają?
– mmm… mleczaki?
(biedne dziecko, z kwiatków zna tylko mlecze!)
– nie, to są bratki
– a te fioletowe?
– to też są bratki, Nadusiu, tylko takie malutkie
– takie braciszki?
🙂