prywatność

– Kacper, spakowałeś się do szkoły?
– nie, bo Nadia mi ciągle wchodzi do mojej prywatności!
– Nadia, idź do swojej prywatności
– ja nie mam swojej prywatności
– jak to? a twój pokój?
– to nie jest moja prywatność
– a czyja?
– twoja. twój dom, twoje koty, twój mąż, twój syn i twoja córka
no i wszystko jasne 😀

yes, sir!

wieczór
Nadia w łóżku, czeka, żebym ją położyła spać
Kacper jeszcze wygłupia się w łazience
-Kacper, ogarnij się! co miałeś zrobić?
prostuje się jak struna, z ręką salutującą do czoła 🙂
– czekać na ciebie w łóżku, sir!
– nie! spakować się!
– a, tak! spakować się do szkoły, sir!
– i…?
– iii, nie wiem…
– wyjąć lekturę i zacząć czytać, czekając na mnie
– YES, SIR!!
– no
– odmaszerować?
– tak, odmaszerować
– aaa… spocznąć?
– tak, spocznąć też 🙂

ewolucja

wracamy ze spaceru
Nadia wymienia nazwy grup ze swojego przedszkola
– konwalie, maki, stokrotki… bratki… niezapominajki
Kacper: a mleczów i dmuchawców nie ma!
ja: no nie ma…
Kacper: ale mlecze i dmuchawce to jest to samo, tylko dmuchawce to są jakby dziadki, a mlecze to nastolatki
ja: ahaha!! no masz rację!
Kacper: czyli można powiedzieć, że dmuchawce wyewoluowały z mleczów!

taaa. wyewoluowały… 🙂

bez sensu

godz. 16ta, powoli zmierzcha
idziemy na szybki spacer
bo dzieci zapomną jak wygląda świat na zewnątrz 🙂
ja: a jak wrócimy do domu to pooglądamy sobie mecz hokejowy, na który tata pojechał do Krakowa. Tychy będą grały z Cracovią
Kacper: tata tam pojechał?! do Warszawy??!!
ja: do Krakowa, przecież mówię
Kacper: tak daleko??!
ja: no…
Kacper: na darmo?!
ja: nie na darmo, na mecz pojechał. tata jest kibicem, to jest dla niego ważne
Kacper: ale tylko na głupi mecz? tak daleko?! bez sensu…
🙂

mandarynka

dzieci oglądają bajkę
ja: chcecie mandarynkę?
Kacper: ale obraną!
ja: “a możesz mi obrać?” – podpowiadam właściwa formę
Nadia (jak żołnierz): a możesz mi obrać, mamusiu kochana?
Kacper: a możesz mi obrać, mamusiu? – powtarza z automatu za siostrą, nie odrywając wzroku od ekranu
Nadia (po cichu do brata): dodaj jeszcze “kochana”
Kacper: kochana?

autoterapia z autorefleksją

dzieci jedzą obiad
Kacper (w zadumie): rodzice mają takie zadanie, żeby wychować dzieci
ja: a co to znaczy wychować?
Kacper: no… żeby nie jeść jak świnka… nie siedzieć krzywo
Nadia: nauczyć posłuszeństwa!
Kacper: no i żeby dzieci tak nie miauczały: “łeee, ja chcę!! łeee!!” – Kacper ma miauczenie opanowane do perfekcji, dodam dla wyjaśnienia 🙂
ja: o! a co zrobić, żeby dzieci nie miauczały?
Kacper: trzeba być stanowczym!
ja: a ja jestem?
Kacper: nie
ja: a tata?
Kacper: tak. tata jest. ale ty nie
ja: o mój boże…
Kacper: mogę ci zrobić taką terapię, że ci tak przykleję oczy – demonstruje szeroko otwarte oczy, powieki podtrzymywane palcami 🙂 – i będziesz patrzeć na taką tablicę i opowiadać: “nie, nie, nie”
ja: o boże…
Kacper: no. i się nauczysz. a jak nie to będą elektrowstrząsy. albo pranie mózgu.

rozmach

wigilia, trochę późno, po szóstej p.m.
ostatnie przygotowania
barszcz gotowy, pierogi się gotują,
Kacper w w koszuli przybiega, żeby zapiąć mu guziki przy mankietach
Nadia ogląda się w lustrze zachwycona
nawet rmf nadaje jedna po drugiej najpiękniejsze kolędy
mąż smaży karpia:
– trzeba przyznać, że mają rozmach skurczybyki
patrzę na niego zdziwiona, bo wyrwał mnie z tej sielskiej atmosfery
– kto??
– katolicy