cukier

Kacper przygotował sobie samodzielnie picie
woda z witaminą C
lewoskrętną, oczywiście 😉
zadowolony idzie oglądać bajkę
po chwili wraca
mina niewyraźna
żeby nie powiedzieć kwaśna 🙂
– mamo, za dużo sobie nasypałem tego kwasku
– to trzeba rozcieńczyć, dolej wody
– ble, dalej niedobre
– to dodaj łyżkę miodu
– nieee
– dlaczego?
– nie lubię miodu. mamo, to jest poważna sprawa. tu trzeba wytoczyć najcięższe działa. daję cukier
🙂

p.s. Kacper czytał ten wpis podczas mojego pisania
ucieszony pyta: a czemu to się nazywa “cukier”?
– no, taki tytuł dałam
– a możesz zmienić na “co za dużo, to niezdrowo”?
🙂

jest pani na liście

  • mamo! – Nadia mnie woła, żeby ją pogłaskać na dobranoc
    więc biegnę
  • o, czy to jest ta dziewczyna, której szukam?
  • tak!
  • jak masz na imię?
  • Magdalena
  • chwilkę, sprawdzę w moim notatniku….. Magdalena… Mrowiec…. Magdalena…. Stolarska, mama Nadusi, tak! jest pani na liście! proszę głaskać!

gena nie wydłubiesz!

święta. dzień drugi
z wizytą u znajomych
poranek
dzieci w piżamach oglądają bajki w salonie
przynoszę im ubrania
Kacper:  ale… tutaj?
ja: możesz iść do łazienki
Nadia: A czemu Kacper nie chce się tutaj ubierać?
ja: może potrzebuje więcej prywatności
Nadia: a ja nie
ja: mhm… a ty nie, on jak był młodszy też ubierał się przy wszystkich, a teraz już nie chce…..  być może jak ty będziesz starsza też będziesz potrzebowała więcej prywatności
Nadia: no.  ale ja dziedziczę po mamie.
😀 😀 😀

spięta

  • Bobie, pomasuj mnie, tak mnie bolą plecy!
  • mmmhhh… chodź, pomasuję cię….
  • ej, to nie są plecy!
  • ja cię pomasuję, mamo!
  • dobrze, chodź, Nadusiu, ty mnie pomasuj, bo tata nie umie!
  • a gdzie, mamo? tylko tutaj, czy całe plecy?
  • tylko tu, koło łopatki…
  • nie, pomasuję ci całe plecy…. bo jesteś spięta… i nie możesz się rozpiętować

dyktando

Kacper przygotowuje się do dyktanda
ja dyktuję, on pisze
– “A Adam sanki ciągnie pod górę”
Nadia rysuje w pokoju
– co, mamo?
– A Adam sanki ciągnie pod górę – powtarzam
– o, to bardzo silny jest!
– albo? – wtrąca się mąż
– albo mięczak! – konkluduje Nadia
😀

śnieg, lirycznie

wieczór
dzieci śpią
oglądamy snookera
pijemy wino
cisza
nagle słyszę lekki szmerek na szybach
– co to? deszcz pada? śnieg?
mąż wpada mi w słowo, śpiewnie:
– …cieszą się dzieci,
tu płatek, tam płatek,
od chuja ich leci…
😀

Noe

wchodzimy z mężem do pokoju syna, gadamy o remoncie
patrzymy na terrarium żółwia
– no. posprzątałam żółwiowi, wyczyściłam mu filtr i wymieniłam wodę
– o, super, od razu się ożywił!
– nie ożywił, tylko przed chwilą był na dywanie, poczuł wolność i znowu chce wyjść
– bo on potrzebuje trochę wolności
– on potrzebuje zainteresowania! i towarzystwa!
– kurde, może powinniśmy wziąć drugiego żółwia? ale do tego trzeba większego terarium…
– o nie, koty mamy dwa, rybki pływają w parkach, teraz żółwie?  co my jesteśmy? Noe, czy co?!

mutter, gorolu!

Kacper ogląda bajkę
– mamooo, a mogę płatki?
– możesz
– a dasz mi?
– weź sobie, przecież wiesz, gdzie są
Kacper chwilę myśli…
– mutter, pójdź sam, gorolu, pomóż!

Kacper zawsze na propsie!

Kacper od niedawna dysponuje telefonem
po to żeby był z nim kontakt
żeby zadzwonił, jak chce wrócić sam ze szkoły
lub jakby miał się spóźnić
dzwonię
nie odbiera, oczywiście
wysyłam wiadomość:
“Kacpi, bedę o 18tej”
w międzyczasie dostaję smsa od syna:
“Prowadzę samochód, proszę o wiadomość”
😀 😀 😀