sobota, godz. 14:00
wracamy z zakupów
obiadu nie ma
no to każde z nas organizuje się na swój sposób
ja jem kanapkę z paprykarzem szczecińskim 😀
mąż prosi o kanapkę z kiełbasą ze słoika
wiem, brzmi dziwnie, ale ten kto jadł, wie, jakie to dobre
siadamy przy stole, ja zaczynam czytać gazetę, mąż kończy jedzenie
– malizną czuć – odzywa się
– mhm… – próbuję go wziąć na przetrzymanie: ani mi się nie chce przerywać czytania, ani robić mu kolejnej kanapki
– ogoniasta? – zwraca się do mnie pieszczotliwie, jak zwykle
– no?
– zrobisz mi jeszcze jedną?
– mhm… – czytam dalej
– no to na co czekasz? aż mi dotrze sygnał do mózgu i nie będę już głodny?!
😀 😀 😀