niedziela, samo południe     
przed chwilą wstaliśmy z łóżka    
niechętnie wychodzimy z domu     
przesyłka w paczkomacie nie poczeka     
słońce świeci, kawa w łapie     
dzieci na zimowiskach    
z placu zabaw nieopodal dobiegają nas śmiechy, krzyki i płacz dzieci   
zerkamy w tamtą stronę    
mąż: parę lat temu wracałabyś już stamtąd…    
ja: mhm…    
mąż: i dzwoniłabyś, że mam już grzać zupę…    
ja: mhm…    
ponownie zerkamy na plac zabaw    
z odrazą  😀     
i z uśmiechem na twarzy, powoli zmierzamy do samochodu 😀    
challenge
Kacper: mamo, mogę sobie pograć?     
godzina 18:00, cały dzień przed komputerem, bo nauka zdalna…    
– a jak tam twój challenge? – zmieniam temat    
– mamo. po pierwsze challenge był do świąt. 
  a po drugie mówienie “challenge” w twoim wieku jest cringowe
😀
jednostka rodzicielska
piątek, wieczór         
leżę w sypialni, gadam z koleżanką na messengerze        
Kacper leży obok mnie      
a właściwie trochę obok, trochę na mnie     
przyszedł się przytulić 🙂     
no to się przytulamy    
ale ona znowu pisze    
biorę do ręki telefon    
parskam śmiechem     
Kacper: co cię tak rozbawiło, jednostko rodzicielska?
🙂
rozmowy przy obiedzie
zamówiliśmy pizzę.     
siedzimy. jemy. gadamy.    
Nadia: mamo, a co oznacza “Nadia” po polsku?     
ja: “Nadia” to inaczej “nadzieja”    
Nadia: a “Wiktoria” to “zwycięstwo”?     
ja: tak     
Nadia: a Kacper?    
Kacper: A Kacper to król    
Nadia: tak, mamo?   
Kacper: tak! przecież był Kacper, Melchior i Bartazar! to byli królowie!   
ja: nie Bartazar, tylko Baltazar!    
Kacper: wiem, ale jakbym powiedział “l” to bym się opluł pizzą      
czas to piniądz
Kacper uczy się na sprawdzian z geografii     
– mamo, ja już umiem tak na 4+    
– naprawdę? a ile ty się uczyłeś? 15 minut?    
– nie! pól godziny co najmniej!   
– no. to poucz się jeszcze pół godziny i jesteś wolny   
– dobra, mamo, a mogę telefon?   
– nie, teraz się uczysz! telefon później!    
– ale ja chcę tylko sprawdzać czas, żebym się przypadkiem za długo nie uczył!   
będę sławna!
uczymy dzieci matmy    
ja z Kacprem przy stole w kuchni    
Bob z Nadią w salonie    
Kacper liczy, a Nadia, słyszę, że ma kryzys egzystencjalny 🙂      
rzuca ołówkiem i idzie do łazienki     
pędzę na ratunek, gromię wzrokiem męża  za brak cierpliwości     
Nadia wraca:    
– mamo! usiadłaś na moim miejscu! od dzisiaj nazywasz się Podsiadło!    
czyli jednak kariera wokalna jest mi pisana 🙂    
superwizja bloga in progres
napisałam nowy wpis na bloga    
ale go nie publikuję    
bo mamy z Kacprem od jakiegoś czasu umowę    
– Kacper, chodź tu!   
– no, co?   
– przeczytaj ten wpis    
– ok    
– no i?    
– no, spoko, mamo, tylko przekręciłaś trochę!   
– to się nazywa licentia poetica, synu!    
– że co?    
skromność ponad wszystko!
odbieram Kacpra ze szkoły    
– wiesz, mamo, graliśmy dzisiaj na angielskim w kahoota     
– no?     
– i wygraliśmy dwie rundy. ale się nie dziwię.     
– dlaczego?     
– no skoro mieliśmy w grupie Emilkę, która dostała ze sprawdzianu 95 chyba….  Lilę, która dostała ze sprawdzianu 97 chyba…..  Franka, który dostał ze sprawdzianu 99 chyba……   i mnie, który po prostu jestem dobry, no to nie mogło być inaczej!      
🙂
nie mów tak do niej!
Nadia naburmuszona siedzi w kuchni przy stole   
tatuś chce jej poprawić nastrój   
– mam coś dla ciebie, żabko!   
– co? – naburmuszona, ale lekko zainteresowana    
– krówkę. proszę. tylko ona może nie być już taka miękka i ciągnąca, trzeba ją przekroić i sprawdzić …   
Nadia siedzi niewzruszona  
ja siedzę obok. też się nie ruszam 🙂    
– mamo, przekroisz? – ponagla mnie mąż   
– nie mów do niej “mamo”, jak to nie jest twoja mama!   
może nie starczyć
Kacper rozwiązuje zadania z matmy    
Nadia uczy się tabliczki mnożenia   
to działa przez chwilę   
ale potem, jak zwykle, płynnie przechodzą w rozmowę towarzyską   
– Kacper, bo ja bym chciała przyłapać św. Mikołaja w tym roku    
– ale nie wolno go podglądać, bo nie przyniesie prezentów!   
– no, ale jak schowam się za choinką…    
– Nadia! jesteś już nauczona? – włączam się   
– tak myślę!   
– Nadia, ja już na własnej skórze przekonałem się, że “tak myślę” nie wystarczy – sprowadza ją na ziemię starszy brat    
