Kacper wchodzi do kuchni:
– mamo, mogę sobie zrobić moją metaforę melisy?
– cooo??
– no, zupkę chińską!
– synu. przynieś mój telefon.
– no?
– wpisz słowo “metafora” w google i czytaj
– “metafora – inaczej przenośnia – językowy środek stylistyczny, w którym obce znaczeniowo….” nieeee…. mamo, ja tego nie rozumiem!
– dobra, chciałam tylko, żebyś wiedział, że to jest przenośnia. na przykład mówi się, że coś jest świętym Graalem…. i to jest właśnie….
– no wiem! to jest w grze zakonnica!
– ale chcę, żebyś wiedział skąd on się wziął! prawdopodobnie to jest kielich, którego używał Jezus podczas ostatniej wieczerzy ze swoimi uczniami…
– co?
– wiesz, że był Jezus?
– no wiem. tylko nie wiedziałem, że miał uczniów
– no miał. dwunastu.
– a wiem! na przykład Zeus! Atena!
– nieeee!! to jest mitologia grecka! albo rzymska? a wiesz kto w ogóle był? Atena? Zeus?
– no wiem. Atena to bogini mądrości, Zeus władał piorunami….
– bardzo dobrze! ale wracając do tej metafory…
– nieee, mamo, wystarczy już tego polskiego!!
– chciałam tylko… no, ok
Kacper oddycha z ulgą. ciągle trzyma w rękach opakowanie zupki chińskiej… próbuje jej na sucho…
– ty! dobre!
– nie zwracaj się do mnie per “ty”! tak sobie możesz mówić do swoich kolegów!
– żartuję, moja bogini mądrości!