prowadzę Nadię do przedszkola
milczy… i myśli…
nagle:
– mamo, a co to są te kulki z ziemi?
– jakie kulki?
– no nie wiem jak to się nazywa! – denerwuje się
– to powiedz mi coś jeszcze! jakie one są?
– no takie z ziemi! normalne! – denerwuje się jeszcze bardziej
– nie wiem… kamienie?
– nie! takie z ziemi! odkopane! – czarne chmury zbierają się nad nami 😉
myśl, matko, myśl!
– aaaa… węgiel?
– tak! o to mi chodziło!
wychodzi słońce, opada kurtyna 🙂
skromność ponad wszystko!
odwiedza nas jedna z przyszywanych cioć
rozmawia z Nadią
– jaka ty jesteś ładna!
– no
– a jakie masz śliczne włoski! [o fryzurze] mama ci tak zrobiła?
– nie, taka się urodziłam! [o całokształcie, jak sądzę :-)]
na wszystko mam odpowiedź…
– mamo, wiesz, że elfy robią zabawki ze śmieci?
– naprawdę?
– naprawdę! takie tyci, tyci, ale tylko dla małych dzieci… a dla większych robią takie o grubości mrówki i o wysokości dwóch belek
– jakich belek?!
– no, normalnie! drewnianych!
– ale belki mogą być różne
– no to je skrócimy piłą!
mandarynki
– mamo, obierzesz mi mandarynkę?
– obiorę
– dzięki…. o, już jest jedna! dobrze! i pracuj tak dalej!
oddala się do swoich zajęć 🙂
po chwili wraca
– o, ale trzy to za mało! chciałbym jeszcze… cztery…
– Kacper!
– cztery, cztery. a jak będziesz marudziła to dołożę ci jeszcze jedną
fajny gość
dzieci dostały prezenty od Mikołaja
ucieszyły się, pobawiły
Kacper sięga po mandarynkę, którą też mu przyniósł Mikołaj 🙂
Bob: obrać ci?
Kacper: dam sobie radę
męczy się z mandarynką jakieś 20 minut, z pokoju słychać posapywania, “no kurde” i inne takie 🙂
w końcu obiera, zjada i wkracza do kuchni:
– wiesz, tato, ten Mikołaj to fajny gość, ale z tymi mandarynkami to przegiął
historia Mikołaja – wersja turbo
nie będzie mnie w weekend, więc uprzedzam dziecko:
– Kacper, jutro na treningu będzie Mikołaj, tatuś was tam zawiezie i dostaniecie z Nadią paczki od Mikołaja
– super, mamo!…. (a po chwili) ja będę obserwował czy to są czary czy na prawdziwo….
– co?
– no to, że Mikołaj daje prezenty… myślę, że nie ma czarów na świecie, ale Mikołaj ma taką moc, dostał ją na początku świata, jak walczył z tymi złymi… no wiesz, z tymi ludźmi, co już wyginęli… to było baaardzo dawno temu… i dlatego on jest taki stary, i jako jedyny ma takie czary…
skarżypyty i niewiniątka
dzieci się bawią w pokoju, sądzą po odgłosach w zapasy się bawią 🙂
słyszę, że Nadia “napastuje” Kacpra, a on protestuje
w końcu sprawdzonym sposobem uwalnia się od “najeźdźcy”
co oczywiście budzi sprzeciw napastnika
Nadia: mamo, a Kacper mnie popchnął!
Kacper: a Nadia mnie tak przycisnęła, że prawie nie miałem powietrza!
ja: Nadia, czemu na niego włazisz, przecież prosił cię żebyś zeszła!
Nadia: ale ja nie słyszałam!
Kacper: słyszałaś, tylko teraz udajesz niewiniątko!
ciacho
Nadia ogląda “Frozen”
począteczek
księżniczka Anna wpada na księcia Nasturii
Anna: “o, ale pasztet! to znaczy nie ty pasztet, my- tu- pasztet, ty- ciacho”
Nadia: mamo, a jak “ciacho” to znaczy “kocha cię”?
romantycznie
dziewiąta. wieczór.
koty śpią na kanapie
dzieci śpią w swoich łóżkach
cisza i spokój
leżę w wannie, pełen relaks…
mija pół godziny, wpada mąż:
– wyłaź już, bo nie mam z kim pić 🙂
wiosłowanie
śniadanie
przy stole Nadia i Bob
jedno je owsiankę, drugie musli z mlekiem
jedno je w pośpiechu, drugie się ociąga
Bob: kózko, ale ty wiosłuj!
Nadia: wiosłuję…… ale to nie są wyścigi, tato.