córeczka chora
ale tak fifty-fifty
– mamooo, co ja mam rooobić?
– idź, poczytaj książkę!
poszła
ja pracuję u siebie
ona czyta u siebie
po chwili dostaję zdjęcie strony z książki z dopiskiem: “przeczytaj sobie koniec, jest najfajniejszy!”
czytam. rzeczywiście fajny
odpisuję
po chwili Nadia do mnie dzwoni
– mamo, a wiesz co jest najlepsze? że jak czytałam tą książkę i chciałam ci wysłać tą stronę to zrobiłam palcem printscreena, bo myślałam, że to telefon! ahahahaha!!!
miłość
- Nadusiu, czy ja ci dzisiaj mówiłam, że cię kocham?
- codziennie mi to mówisz, mamo!
- no ok, ale teraz poczułam, że chcę ci to powiedzieć
- a ja poczułam, ze nie musisz mi tego mówić. ale ja też cię kocham.
szczwany lis
córeczka wróciła z obozu
napawa się życiem rodzinnym
– mamo, a co zrobisz mi jutro na śniadanie?
– nie wiem, a co byś chciała?
– zrobisz gofry?
– niechętnie
– dlaczego?
– bo mi się nie chce
chwilowa pauza. Nadia myśli.
– no, a o której ty wstajesz? – pyta po namyśle
– a jakie to ma znaczenie? – uśmiecham się, bo już chyba wiem, do czego zmierza 🙂
– o siódmej, jak zwykle! – z przekąsem odpowiada mąż
– no! to na dziesiątą zdążysz zrobić mi gofry!
taki mamy klimat…
niedziela, samo południe
przed chwilą wstaliśmy z łóżka
niechętnie wychodzimy z domu
przesyłka w paczkomacie nie poczeka
słońce świeci, kawa w łapie
dzieci na zimowiskach
z placu zabaw nieopodal dobiegają nas śmiechy, krzyki i płacz dzieci
zerkamy w tamtą stronę
mąż: parę lat temu wracałabyś już stamtąd…
ja: mhm…
mąż: i dzwoniłabyś, że mam już grzać zupę…
ja: mhm…
ponownie zerkamy na plac zabaw
z odrazą 😀
i z uśmiechem na twarzy, powoli zmierzamy do samochodu 😀
challenge
Kacper: mamo, mogę sobie pograć?
godzina 18:00, cały dzień przed komputerem, bo nauka zdalna…
– a jak tam twój challenge? – zmieniam temat
– mamo. po pierwsze challenge był do świąt.
a po drugie mówienie “challenge” w twoim wieku jest cringowe
😀
jednostka rodzicielska
piątek, wieczór
leżę w sypialni, gadam z koleżanką na messengerze
Kacper leży obok mnie
a właściwie trochę obok, trochę na mnie
przyszedł się przytulić 🙂
no to się przytulamy
ale ona znowu pisze
biorę do ręki telefon
parskam śmiechem
Kacper: co cię tak rozbawiło, jednostko rodzicielska?
🙂
rozmowy przy obiedzie
zamówiliśmy pizzę.
siedzimy. jemy. gadamy.
Nadia: mamo, a co oznacza “Nadia” po polsku?
ja: “Nadia” to inaczej “nadzieja”
Nadia: a “Wiktoria” to “zwycięstwo”?
ja: tak
Nadia: a Kacper?
Kacper: A Kacper to król
Nadia: tak, mamo?
Kacper: tak! przecież był Kacper, Melchior i Bartazar! to byli królowie!
ja: nie Bartazar, tylko Baltazar!
Kacper: wiem, ale jakbym powiedział “l” to bym się opluł pizzą
czas to piniądz
Kacper uczy się na sprawdzian z geografii
– mamo, ja już umiem tak na 4+
– naprawdę? a ile ty się uczyłeś? 15 minut?
– nie! pól godziny co najmniej!
– no. to poucz się jeszcze pół godziny i jesteś wolny
– dobra, mamo, a mogę telefon?
– nie, teraz się uczysz! telefon później!
– ale ja chcę tylko sprawdzać czas, żebym się przypadkiem za długo nie uczył!
będę sławna!
uczymy dzieci matmy
ja z Kacprem przy stole w kuchni
Bob z Nadią w salonie
Kacper liczy, a Nadia, słyszę, że ma kryzys egzystencjalny 🙂
rzuca ołówkiem i idzie do łazienki
pędzę na ratunek, gromię wzrokiem męża za brak cierpliwości
Nadia wraca:
– mamo! usiadłaś na moim miejscu! od dzisiaj nazywasz się Podsiadło!
czyli jednak kariera wokalna jest mi pisana 🙂
superwizja bloga in progres
napisałam nowy wpis na bloga
ale go nie publikuję
bo mamy z Kacprem od jakiegoś czasu umowę
– Kacper, chodź tu!
– no, co?
– przeczytaj ten wpis
– ok
– no i?
– no, spoko, mamo, tylko przekręciłaś trochę!
– to się nazywa licentia poetica, synu!
– że co?