święty kowal bezskrzydły

8:30 a.m.
podwożę dzieci na półkolonie
parkujemy pod drzewem
wyskakują z samochodu
Kacper: mamo, a wiesz, że ja tu wczoraj zabiłem kowala bezskrzydłego?
– co?
– no, naprawdę! i tu jest teraz jego grób!
– cooo???
– no. i to jest teraz święty kowal bezskrzydły!
– Kacper, nie zostaje się świętym tylko dlatego, że ma się grób!
– a dlaczego?
– bo nie. świętym zostaje ktoś, kto przez całe życie jest przyzwoity…. – rozpędzam się
– ale on był bardzo przyzwoity! – przerywa mi Kacper – on chronił swoje plemię przed wielkimi stopami kolonistów. czyli naszymi!

nie mam pytań.

co mają owady do ciężarówki

z Kacprem przed snem
rozmawiamy o molach i komarach
i o tym, że wyżej wymienione nie są pożyteczne
– mamo, a jak mi tata zrobi porządek w galerii [w telefonie, oczywiście, nie o galerię sztuki tu chodzi – przyp. aut.], to będę robił zdjęcia tylko owadom
– uhm… fajnie, poproś tatę, to ci poszuka zdjęć, które kiedyś robił mrówkom, kruszył im orzeszka a one po kawałku ciągnęły do mrowiska, a tata robił zdjęcia
– naprawdę? kiedy?
– nie było cię jeszcze na świecie
– byłem w twoim brzuszku?
– tak
– mmm…. fajnie! a ty mnie wszędzie nosiłaś!
– no tak…
– …. jakbym był towarem! a ty ciężarówką!

pomadka

zaraz po obiedzie Nadia wpada do kuchni
– mamo, dobrze mam pomalowane usta?
na usta umazane kalafiorem z bułką tartą dziecko nałożyło delikatny róż z brokatem
– Nadia, nie maluj się tą pomadką, najpierw trzeba umyć buzię, a potem dopiero się malować!
– pomadką?
– czy tam błyszczykiem!
– a co to jest pomadka?
– taki kosmetyk do malowania ust, jak błyszczyk
Nadia myśli….
– ty jesteś pomadka!
– ja???
– tak! bo: po- matka!

wujek dobra rada

– mamo, a co to? – Kacper dotyka palcem mojej nogi
– auć, nie dotykaj!
– dlaczego?
– komar mnie pogryzł, a ja nie mogłam się powstrzymać i podrapałam to, teraz mnie swędzi i boli
– a wiesz co ja robię, jak mnie komar ugryzie?
– co?
– wkładam nogę do zimnej wody i zapominam o tym – to pomaga…. tylko całe życie mi przelatuje przed oczami, ale to pomaga, polecam ci to, mamo, naprawdę. to ci radzę.

shopping list

– Kacper, weź kartkę, długopis i pisz: cytryny, ziemniaki… ogórki… chyba wszystko…
– zrobione, mamo!

20170703_114837

wyobraźnia

kładę dzieci spać
wczoraj opowiadałam bajkę najpierw Nadii
dziś pierwszemu muszę opowiedzieć Kacprowi
– no to o czym ma być ta bajka?
– o smokach!
– hmmm… w krainie smoków zapanowały nagle ciemności, nikt nie wiedział dlaczego, zwołano więc radę najstarszych smoków i uradzono, że ktoś musi wyruszyć na wyprawę i to sprawdzić. Na ochotnika zgłosił się młody, odważny smok Teofil. Teofil musiał się przygotować do wyprawy, zgromadził więc zapasy na drogę, miecz, eliksiry, nie miał tylko balsamu na skaleczenia, poszedł więc do zaprzyjaźnionej wróżki, żeby ją poprosić o przygotowanie balsamu…
– mamo! wróżki nie przygotowują balsamów! w ogóle to wróżki nie istnieją, smoki też, ale fajną masz wyobraźnię, opowiadaj dalej!
🙂

słonecznik

wywczas u babci i dziadka
ja pracuję, dzieci się nudzą
Kacper z koleżanką Olą stoją nade mną
ja przed kompem i ze słonecznikiem oczywiście
Kacper już dłubie słonia, Ola się przygląda
Ola: co to, proszę pani?
ja: słonecznik, chcesz spróbować?
Ola: no, trochę…. dobre to!
Kacper: to ty nigdy nie jadłaś słonecznika?! rodzice ci nie dali?! jaki LOL! [padłam 🙂 ] to najpyszniejsze jedzenie, jakie można zabrać na mecz, jak się nudzisz!

łatwa robota

późne popołudnie, siedzę przed kompem, pracuję
dla urozmaicenia roboty mam słonecznik
jedną ręką łuskam, drugą pracuję 🙂
dzieci biegają do ogrodu i z powrotem
dziadkowie za nimi 🙂
do pokoju wpada Kacper
– co robisz, mamo?
– pracuję
– ale to chyba nic naprawdę ważnego?
– dlaczego tak myślisz?
– bo łuskasz słonecznik
– nie, to jest ważne, to moja praca: robię projekt, ale na razie rysuję to mogę to robić jedną ręką, a drugą tylko czasem sobie muszę pomagać
– ale fajnie! jaką ty masz lekką pracę! ja też chcę taką kiedyś mieć!
🙂

dobre rady zawsze w cenie :-)

Kacper wyjeżdża na wycieczkę
musi się ogarnąć, toteż przedkładam mu porządek rzeczy:
– tu masz przygotowane spodenki i koszulkę, ubierz się, potem idź umyć zęby aha! i wypakuj książki i zeszyty z plecaka i przynieś mi go do kuchni, idę robić śniadanie!
– dobrze, mamo!
po 15 minutach…
– Kacper, śniadanie!
cisza
wpadam do pokoju
Kacper w piżamach włącza telefon, plecak nie rozpakowany
– no nie, w tym tempie to nie zdążysz na wycieczkę! dlaczego jeszcze nie jesteś ubrany? przestań zajmować się tym telefonem! zobacz która jest godzina, nie zdążymy!
Kacper słucha, patrzy na mnie uważnie, po czym dotyka palcem mojego czoła:
– nie marszcz czoła, bo dostaniesz fioła!
no i trudno mu nie przyznać racji 🙂

czerwiec

świeże truskawki
czerwone paznokcie
księżyc w nowiu
pierwszy komar
i świeża krew
miesięczna