kreatywność: level: kosmos

zamówiłam dzieciom planszówki na Book Ojciec
sporą paczkę odebrał mąż
ale nie pozwolił im otwierać
wracam do domu…
– mamo, co to jest?
– coś dla was
– oooo!!!
– ale najpierw zróbcie zadania!
– ok, ok – nie odchodzą od przesyłki – a co tam jest napisane?
– ja wiem! “kosmos”! – wyrywa się Nadia
– “kosmos”?
– nooo… a jest tam coś jeszcze napisane?
– tak… “Yeti”… co to znaczy? – Kacper włącza myślenie
– może jakiś skrót? – wrzucam i wychodzę z kuchni
po chwili…
– mamoooo!!!
– co?
– już wiemy!
– co wiecie?
– jaki to jest skrót!
– no jaki?
– Komunalna Ochrona Sparaliżowanych Mądrych Osłabionych Sów! KOSMOS!

czynności pomyłkowe

mąż z antresoli: Magda, nadeszła wiekopomna chwila!
ja (sprzątając zwiędłe bratki): a co robisz?
słyszę wkrętarkę….
ja: no, nie wierzę!
mąż: a jednak!
ja: muszę to zobaczyć! o jaaa!!
mąż: widzisz?!
Kacper: mamo, chodź, sprawdź mi to zadanie!!!
ja: (do Kacpra) zaraz!!! (do męża) no super!
mąż: na starym kołku moli zamontowałem tą lampę
ja: są tam mole?!
maż: na kołku molly!
Kacper: hahahaha, mamo!!! ty się nadajesz na mema!


na topie

umyłam włosy, nie zdążyłam ułożyć, wyschły same…
nie umknęło to uwadze mojej córki:
– fajnie wyglądasz! z takimi… włosami…
– poburzonymi?
– taaak
– dzięki!
– kiedyś mi się to nie podobało..
– no właśnie!
– ale teraz już tak, bo to jest na topie
– aha! a co to znaczy “na topie”?
– no, że to jest modne!
– aha.
– kiedyś na topie były warkocze, wiesz?
– nigdy nie miałam warkoczy…
– no. bo nigdy nie byłaś na topie.


słowo na F

dawno temu przy śniadaniu:
mąż: ej, jak wy jecie?! jak flejtuchy!
dzieci: ahahaha! kto? ahaha! jesteśmy flejtuchami!!!

dzisiaj wieczorem:
dzieci oglądają tv
głos jakiegoś bohatera z bajki:
– …i jesteście flejtuchami!!
Nadia (uradowana): “flejtuchami”! nasze słowo się przyjęło!

apokalipsa

Kacper powtarza tabliczkę mnożenia

– nic nie umiem z tej matmy!!!
– nieprawda! i nie dramatyzuj, to nie koniec świata! jak się ogarniesz to się zaraz nauczysz! będzie jak zwykle: zajmie ci to pół godziny i będzie po problemie, a biadolisz jakby zaraz miał być koniec świata i “wszyscyyyy zginieeeemy!!!”
– no, dobra
– weź sobie kostkę czekolady na rozruch
– dobra….. ale my nie mamy żadnej fajnej czekolady!
– czyli jednak wszyscy zginiemy…
– mamo!!

tata zje

południe
dzieci zaczynają być głodne
obiecaliśmy im coś wczoraj…
– mamo, możemy zupkę chińską? obiecałaś!
– no, dobra
– huuurrraaa!!!!
sami sobie wszystko przygotowują, potem jedzą…
– mmmm… ale to dobre!!
– nooo pyszne!
takie dobre, że Nadia zjada pół miseczki 🙂
wchodzę do kuchni
– a kto nie zjadł?
– Nadia!
– noo, już nie mogę… zjedz, mamo, jak chcesz!
– nie chcę, nie lubię takich zupek
– ale spróbuj chociaż! – [też tak do nich mówię 😀 – przyp. aut.]
– no. spróbuj, mamo. a jak nie będzie ci smakować, to damy tacie
😀 😀 😀

jak babcia :-)

Nadia biega za mną po domu
i co chwilę się do mnie przytula
tym razem wtuliła się naprawdę porządnie i na długo
– pachniesz jak babcia!
– no dzięki – odpowiadam z przekąsem
– ale jak babcia Jasia! [to moja mama – przyp. aut.]
– nooo ok – [też mi pocieszenie :-)]
– ale nie, że jesteś babcią, tylko pachniesz jak babcia – tłumaczy Nadia
– pierwszy stopień do piekła – myślę.
ale na głos nie mówię 😉

Nadia the Greatest

rozmowa przy śniadaniu:

ja: pomyślałam sobie, że tą ścianę ze zdjęciami, to moglibyśmy…
maż: ty się nudzisz!
ja: nie nudzę się, tylko próbuję udoskonalić nasz dom
Nadia: ale on już jest doskonały. bo my tu jesteśmy.


zakład stolarski

pomagam mężowi zmontować łóżko
jego pomysłu i wykonania
generalnie robię za żywe trzymadło 🙂
pomysł powoli, wkręt po wkręcie, wyłania się i nabiera kształtów
ja: nie mogę się już doczekać!
mąż: czego?
ja: no, tego, jak będzie gotowe!
mąż: aaaaa….
ja: a ty czego?
mąż: jak będzie go można wypróbować!
ja: o dżizas…..
mąż: no co?
ja: nic, ale dobrze, że nie zajmujesz się zawodowo produkcją łóżek…

wsparcie najważniejsze

ranek. śniadanie
Nadia kręci się po kuchni w oczekiwaniu
– mamo, co mam robić?
– nie wiem…
bierze do ręki flamaster
– to napiszę coś
– o! to napisz zasady na czas kwarantanny
– dobra. ale podyktujesz mi?
– tak
– no to?
– no to co jest ważne? pamiętasz, co pani ze szkoły do nas pisała na mobi?
powoli przechodzimy od punktu do punktu
1. zdrowe jedzenie
2. sen
i tak dalej
na końcu pojawia się dobry nastrój

dużo później wychodzimy po chleb
Kacper nie chce
złości się, bo miał inne plany
tłumaczymy, że rzadko mamy szansę wyjść
to trzeba z niej skorzystać
jednak całą drogę jest naburmuszony
– Kapi!
– co?!
– chodź tu do mnie, rozchmurz się
– nie!
– jesteś zły?
– tak!
– a jest tam jeszcze coś?
– nie!
– pomyśl. do złości masz najłatwiejszy dostęp. ale możesz czujesz jeszcze jakąś emocję? jak nie dasz sobie prawa jej poczuć, pozostaniesz zamrożony – gadam jak na psychoterapii, mąż patrzy na mnie jak na wariatkę – może jest ci smutno? przykro?
wiem, że chciałeś pograć. dzień się jeszcze nie kończy, zdążysz.
nie do końca jest przekonany
ale trochę się rozjaśnia

wieczorem, na tablicy z zapisanymi zasadami na czas kwarantanny zauważam podkreślenie
i dopisek, pisany ręką Kacpra 🙂