jadę z mężem samochodem
wjeżdżamy na stację benzynową
– kup mi kawę! – wołam do zamykających się drzwi
– i ciastkoooo!
nie wiem, czy usłyszał…
wraca. usłyszał.
– kupiłeś mi czarną?
– nie!
– Bobson!
wsiada, trzaska drzwiami
– źle zamknąłeś drzwi.
– źle się ożeniłem.