od rana rozbieram z dziećmi choinkę
oni podekscytowani, bo bezkarnie można dokonać procesu niszczenia
ja nerwowa, bo mam już dosyć suchych choinkowych gałęzi i wszechobecnego brokatu
poza tym ja pracuję, a mąż śpi
a nie…. wstał!
– ale rzeźnia…. – komentuje, a mój poziom wkurwienia rośnie
Nadia: no! tato, chodź, pomóż nam!
Kacper: nieee, tata niech sobie najpierw coś zje
mąż: o, synu! słowa mędrca!
ja: śmiem twierdzić, że ja też jeszcze dzisiaj nic nie jadłam
Kacper: no to możesz sobie śmieć, mamo.
nie moja wina, że nie zjadłaś jeszcze tostów, które robiłaś nam na śniadanie godzinę temu
😀