U20 katar – ukraina

dzieci wracają ze stadionu
podekscytowane, spocone, uśmiechnięte
ojciec: jak było?
dzieci: suuuper!!!! ciocia kupiła nam colę!
ojciec: mhm… a co to był za mecz?
dzieci: w piłkę!
ojciec: hahaha! ok, a kto grał?
Nadia: Ukraina….. Ukraina…..
Kacper: i smarki! nie, gluty!….. nie! Katar!

😀

dyrektor zarządzający Nadia

popołudnie
Kacper chory, więc odrabia zadanie z opuszczonego w szkole dnia
ja temperuję Nadii kredki w kuchni
– mamooo! pomóż mi! – Kacper czegoś nie rozumie i wydziera się ze swojego pokoju
automatycznie wstaję od stołu
Nadia mnie powstrzymuje
– nie! ja pójdę, ty tu siedź i temperuj!
idzie do pokoju Kacpra
– co chciałeś od mamy?
– żeby tu przyszła!
– a po co?
– bo ja nie wiem, co mam tu wpisać…! – czyta polecenie po raz drugi – aaaa! ok!
– no widzisz! – Nadia obraca się na pięcie i kieruje do kuchni
– już załapał! – woła do mnie
🙂

królowie i pracownicy

śniadanie
dzieci jedzą, koty jedzą
Kacper: mamo, nasze koty jedzą po królewsku, bo na podkładkach!
ja: mhm….
Kacper: nasze koty to są królowie, ale rangi mniejszej
Nadia: a ja jestem księżniczką!
Kacper: a mama jest królową!
Nadia: a tatuś pojechał do pracy!

😀

i nie mów mi…!

mąż: lody bym zjadł!
ja: to jedz!
otwiera lodówkę:
– ooo, królestwo bakalii chyba będzie dla mnie dobre!
– mhm…
– albo tiramisu….
– mhm…. – nie żebym się nie interesowała, po prostu próbuję czytać w międzyczasie
– no to co? bakalie czy tiramisu? które będą dla mnie dobre?
– dla ciebie? tiramisu!
– no dobra…. i nie mów mi, co będzie dla mnie dobre!!!

odżywianie na opak

sobota, godz. 14:00
wracamy z zakupów
obiadu nie ma
no to każde z nas organizuje się na swój sposób
ja jem kanapkę z paprykarzem szczecińskim 😀
mąż prosi o kanapkę z kiełbasą ze słoika
wiem, brzmi dziwnie, ale ten kto jadł, wie, jakie to dobre
siadamy przy stole, ja zaczynam czytać gazetę, mąż kończy jedzenie
– malizną czuć – odzywa się
– mhm… – próbuję go wziąć na przetrzymanie: ani mi się nie chce przerywać czytania, ani robić mu kolejnej kanapki
– ogoniasta? – zwraca się do mnie pieszczotliwie, jak zwykle
– no?
– zrobisz mi jeszcze jedną?
– mhm… – czytam dalej
– no to na co czekasz? aż mi dotrze sygnał do mózgu i nie będę już głodny?!
😀 😀 😀

dorosłość

jedziemy z Nadią samochodem
nagle spryciara pyta:
– mamo, a czy będę mogła mieszkać z Pawłem w naszym domu? (Paweł – chłopak Nadii, przyp. aut.)
– tak… jeżeli będziesz chciała – mówię, ale nie mogę powstrzymać się od szerokiego uśmiechu: ni to rozbawienia ni to rozczulenia 😀
– co się śmiejesz?! – Nadia jest czujna, jak zwykle
– uśmiecham się… bo jak sobie wyobraziłam ciebie…. dorosłą, z mężem i dziećmi… w naszym domu to….. hmmm… a ty przecież jesteś taka malutka….
– mamo! przecież ja już jestem duża!!!
– no tak, duża, duża…. ale dla mnie jesteś malutką córeczką… – prawie ryczę
nastaje cisza
Nadia siedzi obok mnie z poważną miną
– mamo – zaczyna
– tak?
– wiesz, że mam chłopaka?
– no taak..
– no i nie mogę się już zajmować tobą i twoimi widzimisiami!
😀