odbieram dzieci ze szkoły i przedszkola
po drodze jakieś zakupy
– mamo, pojedziemy na lody? pliiis!
– a obiad?
– później!
twarda jestem jakieś pół minuty
– no dobra
– huuraa!
wybieramy lody naturalne truskawkowe – uważam to za osobisty sukces w kontekście propozycji które padły z ich strony (napój granita i kręciołek z polewą i posypką cukrową) 🙂
wcinamy
w samochodzie cisza
nagle…
Kacper (zdegustowany): ale te lody słodkie
Nadia (filozoficznie): takie jest życie
kurtyna.
szczęka opadła wcześniej 😉
nuda, panie… nuda!
dzieci moje kochane u dziadków na weekendowym wywczasie
deszcz pada, znudzone na maksa
oglądają trzydziestą drugą bajkę w telewizji
Nadia: my little pony jedzą opony
Kacper: a jak się zmęczą rzygają tęczą
🙂
chodź na zapiexy, ziom!
Kacper ma zajęcia od 12tej
nie chce wcześniej iść do szkoły
więc jeździ ze mną samochodem po mieście
bez śniadania
bo to taki typ zestresowany
co często rano nie może nic przełknąć
– mamo, brzuszek mnie boli
– to może coś zjesz?
– no nie wiem…
– może pojedziemy na zapiexę?
– słucham? – oczy Kacpra robią się okrągłe ze zdziwienia
– na placu Baczyńskiego są zapiexy, chcesz?
Kacper patrzy na mnie z niedowierzaniem
– mamo! ale ty byś nie mówiła takim językiem jak ja i Igor! – Kacper myśli, że posługuję się młodzieżowym slangiem, a to nazwa własna firmy przecież 🙂
– dlaczego?
– bo ty nie jesteś takim wyluzowanym ziomem!
🙂
dzięki. 🙂
matko, pilnuj się!
dzieci wygłupiają się, ganiają, przewracają
– przestańcie!
bez reakcji
– przestańcie, bo zaraz będzie z tego płacz!
szaleństwo trwa w najlepsze
– ok, jak sobie chcecie
…
po chwili
– ała, mamo, Nadia mnie ciągnie za uszy!
– ale mnie to nie interesuje! powiedziałam wam przecież: jak się tak głupio bawicie to jest wasza sprawa!
Kacper oddaje siostrze – w końcu trzeba wyrównać rachunek za uszy
nie wytrzymuję
– co jej robisz?!
– przecież powiedziałaś, że cię to nie interesuje!
szach mat