Nadia ogląda dokument z pełnymi danymi swoich rodziców
– Miłosz?! tata ma na drugie Milosz?!
– no tak, nie wiedziałaś?
– nie! a w ogóle dlaczego my z Kacprem nie mamy drugich imion?
– bo wam nie daliśmy
– Czesława… Nadia Czesława… mogłabym być…
– z uwagi na tradycję w naszej rodzinie nadawania drugich imion po dziadkach mogłabyś być Nadia Janina lub Nadia Elżbieta
– oooo!!! Nadia Janinkaa!
– a Kacper byłby Kacper Władysław lub Kacper Zygmunt…
– wolałbym Kacper Zygmunt. według mnie to trochę brzmi jak Czesław Miłosz.
😀
trochę spokoju
Nadia wydziera się ze swojego pokoju:
- maaaamoooo!
- ciszej! co jest?
- chodź mnie przytulić!
to idę.
trochę się przytulamy, trochę łaskoczemy, ona traci przewagę w tych przepychankach i zaczyna piszczeć na cały głos - Nadia, ciszej!
- czemu?
- tata śpi na dole, chciał mieć trochę spokoju…
- no i co z tego? ja też chciałam, ale urodził się Kacper
duże dzieci o małych dzieciach
rozmawiamy sobie z Nadią:
- mamo, a wiesz dlaczego małe dzieci płaczą w nocy?
- dlaczego?
- bo chcą powstrzymać rodziców o urodzenia nowego dziecka
- ahahahaha! tak myślisz?
- no
- a ja myślę, że to dlatego, że czują się samotne i potrzebują mamy…. wiesz, zanim się urodziły przez dziewięć miesięcy były w przytulnym brzuchu, gdzie zawsze było ciepło, nie były nigdy głodne, pływały sobie jak w basenie….
- no taaak….
- a teraz budzą się w nocy, bo jest im mokro, albo zimno, albo są głodne i płaczą….
- hmmmmm….
- a że nie umieją mówić to nie wiadomo o co im chodzi…
- no i dlatego robi się full pakiet!
choroby szlachetne
Nadia (12 lat)
– mamo, jaką chorobę miał Antek?
– jaki Antek?
– no, nasz sąsiad! kryształ… kryształ… kryształową?
– szkarlatynę!
– aaa, no! bo mi się kojarzy ze szmaragdami!
przepowiednia
mam sprawę do syna
wchodzę do jego pokoju, gra na kompie,
przysiadam na łóżku, gadamy
nagle on podjeżdża z fotelem komputerowym, zarzuca mi ręce na szyję i popycha lekko mówiąc przy tym:
– rzucam
– co rzucasz?
– ciebie na łóżko
– myślałam, że w ogóle
– co ty. nie odetniesz pępowiny. nigdy.
optymista
- synu, zrobisz mi kawę?
- a jaką?
- małą, czarną, z odrobiną cukru
- proszę bardzo!
- dziękuję, ale miała być w filiżance!
- dobra tam! ale za to szklanka jest do połowy pełna!
feminizm v. 2.0
nareszcie wieczór, dzieci u siebie, cisza, spokój , radio gra, biorę książkę do ręki, ale…
- Bobie, w kominku nienapalone…
- to sobie napal, przecież uczyłem cię wczoraj
- no weź… ale nie ma tych małych szczapek…
- dobra, to mogę zrobić, a ty wyrzuć popiół i umyj szybę
- zrobione
- no to rozpalaj
- ale Bobie!
- pal! będziesz wolną i niezależną kobietą!
- ale ja wcale nie chcę być wolną i …
- ale ja ci mówię, że masz być!
przeraźliwie bystre dziecko
mąż chodzi po domu i rozstawia po kątach:
- nie rób tego, zrób tamto itd. – stroszy pióra
- on jest jakiś dziwny… – komentuje Nadia (11 lat) – musimy uciekać, mamo!
wzdycham ciężko - ale ty już dawno przestałaś uciekać, nie?
zawodowo
dzisiejszy wieczór
koncert w nosprze
solówka na fortepianie
więc na sali relatywnie cicho
Bob (scenicznym szeptem): klimatyzacja jest za głośna
ja (dramatycznym szeptem): no bo pewnie *uje na etapie wykonawstwa zamienili urządzenia!
p.s. a koncert świetny!
sigma
tak się zastanawiam…
gdy dziecko tak do mnie pisze, to dobrze czy źle?
pytam, nie dlatego, że nie wiem, co to znaczy…
pytam dlatego, że wiem 🙂