dziecko “dobrze” wyedukowane

z ostatniej chwili
rozpoczyna się mecz Legia – Górnik
komentator przedstawia składy obu drużyn
Kacper: o! mecz! na żywo?
Bob: tak, synu
Kacper: oglądamy?
Bob: tak, synu
Kacper: super!
na ekranie plansza z ustawieniem Legii
Kacper czyta:
– Malarz… Kucharzyk… tato! a oni teraz przedstawiają ich zawody?

sen

dzień roboczy
7:20 rano, późno, trzeba wstawać
wchodzę do pokoju Nadii
– Nadia, wstawaj, córeczko
– poczekaj, mamo, jeszcze chwilkę, bo mam jeszcze bajkę w oczach!

najlepsza!

przygotowuję Kacprowi śniadanie do szkoły
kanapki, pomidorki koktajlowe, actimel, herbatniki… nuda 😀
chwilę obserwuje swoją śniadaniówkę
– mamo, a dostanę też drożdżówkę do szkoły?
– dostaniesz – odpowiadam znużona, ręce mi opadają
człowiek się stara, zabiega, a drożdżówka i tak wygrywa
– dziękuję! – Kacper rzuca mi się na szyję – jesteś super mamą! lepszej bym nie znalazł! dobrze, że tatuś cię znalazł!

ta drożdżówka to przecież nie jest taka zła 🙂

p.s. tatuś słyszał?!

być prezesem…

jedziemy samochodem
radio włączone
rmf “drze łacha” z prezesa:
“- czy ty wiesz, że wszystkie spotkania prezesa pis są odwołane?
– niee??!
– tak, podobno lekarz mu zabronił!
– czyli…?
– czyli był u lekarza!
– i nie bał się? może chociaż wziął z sobą kanapki?
– i latte”
Kacper słucha, bez zrozumienia 🙂
toteż po chwili pyta:
– mamo, ale jak to? prezes pis się boi lekarza?
– no widocznie tak
– ale poszedł?
– poszedł. bo jak człowiek jest chory to powinien iść do lekarza, żeby nie zachorować jeszcze poważniej
pauza… Kacper zapatrzony w okno..
po chwili…
– mamo, a jak by nam tak prezes umarł?
– no… to pewnie wybraliby nowego prezesa
do rozmowy włącza się Nadia:
– może tatusia?
– haha… myślę, że tatuś nie chciałby być prezesem pisu!
Kacper zdziwiony:
– nieee? ja bym chciał!
włącza się zgryźliwy tatuś:
– tatuś nie, ale mamusia by się nadawała!
Kacper (w zamyśleniu): nooo tak, mama wygląda na taką mądralę, z okularami i tymi ładnie ułożonymi włosami…

zostałam rozszyfrowana!

na wypasie

późny poranek
kręcimy się po kuchni
trzeba by ogarnąć jakieś śniadanie
– robię tosty? chcecie?
– taaak! – Nadia chętna jak zawsze
– mamo, a mogę sobie przysmażyć kiełbasę? – Kacper ma inny pomysł na śniadanie
– możesz, a dasz radę?
– taaak!!
wyciąga patelnię, 3 rodzaje kiełbasy: chorizo ostre, łagodne i suchą krakowską, do tego parówki…
– te parówki też?
– tak!! przysmażone będą pyszne!
de gustibus non disputandum est
smaży
po chwili rozpromieniony zasiada przed telewizorem z talerzem smażonej kiełbasy
podsuwam talerzyk z pomidorami, dla równowagi
wcina
coś by mu trzeba było jeszcze dorzucić…
wrzucam tortille do tostera
Kacper wraca do kuchni po herbatkę
– chcesz tortillę?
– taaaak! to jest śniadanie na wypasie, mamo!

patologia

poranek inny niż zwykle
Kacper chory
ja za chwilę wyjeżdżam
Bob zostaje w domu
i od rana z werwą wprowadza męskie porządki
naprawia jakąś szufladę pogwizdując
coś mierzy, ładuje akumulator do wkrętarki
– Bieniek! – zwraca się do mnie pieszczotliwie – posprzątaj po sobie!
i sprzedaje mi klapsa” poziomicą
nie pozostaję dłużna: sprzedaję mu kopa w tyłek
po czym uciekam do kuchni
zemsty mogę nie przeżyć 😉
Kacper z gorączką obserwuje nas uśmiechnięty
– a ty z czego się śmiejesz? – pytam zaczepnie
– lubię jak się bijecie 🙂

ciężkie życie

odbieram dzieci ze szkoły i przedszkola
po drodze jakieś zakupy
– mamo, pojedziemy na lody? pliiis!
– a obiad?
– później!
twarda jestem jakieś pół minuty
– no dobra
– huuraa!
wybieramy lody naturalne truskawkowe – uważam to za osobisty sukces w kontekście propozycji które padły z ich strony (napój granita i kręciołek z polewą i posypką cukrową) 🙂
wcinamy
w samochodzie cisza
nagle…
Kacper (zdegustowany): ale te lody słodkie
Nadia (filozoficznie): takie jest życie
kurtyna.
szczęka opadła wcześniej 😉

nuda, panie… nuda!

dzieci moje kochane u dziadków na weekendowym wywczasie
deszcz pada, znudzone na maksa
oglądają trzydziestą drugą bajkę w telewizji
Nadia: my little pony jedzą opony
Kacper: a jak się zmęczą rzygają tęczą
🙂

chodź na zapiexy, ziom!

Kacper ma zajęcia od 12tej
nie chce wcześniej iść do szkoły
więc jeździ ze mną samochodem po mieście
bez śniadania
bo to taki typ zestresowany
co często rano nie może nic przełknąć
– mamo, brzuszek mnie boli
– to może coś zjesz?
– no nie wiem…
– może pojedziemy na zapiexę?
– słucham? – oczy Kacpra robią się okrągłe ze zdziwienia
– na placu Baczyńskiego są zapiexy, chcesz?
Kacper patrzy na mnie z niedowierzaniem
– mamo! ale ty byś nie mówiła takim językiem jak ja i Igor! – Kacper myśli, że posługuję się młodzieżowym slangiem, a to nazwa własna firmy przecież 🙂
– dlaczego?
– bo ty nie jesteś takim wyluzowanym ziomem!
🙂

dzięki. 🙂

matko, pilnuj się!

dzieci wygłupiają się, ganiają, przewracają
– przestańcie!
bez reakcji
– przestańcie, bo zaraz będzie z tego płacz!
szaleństwo trwa w najlepsze
– ok, jak sobie chcecie

po chwili
– ała, mamo, Nadia mnie ciągnie za uszy!
– ale mnie to nie interesuje! powiedziałam wam przecież: jak się tak głupio bawicie to jest wasza sprawa!
Kacper oddaje siostrze – w końcu trzeba wyrównać rachunek za uszy
nie wytrzymuję
– co jej robisz?!
– przecież powiedziałaś, że cię to nie interesuje!
szach mat